Jakbym taką zobaczyła to z pewnością zostałaby po
niej błyskawicznie mokra plama (o ile moja reakcja nie jest spowolniona po
zimie i zdążyłabym...). Choć może i bym się przez chwilę ucieszyła, że ją widzę
bo to przecież też jakiś objaw wiosny....tylko że taki czarny i roznoszący
zarazki, pfuj...
Czasami, jak tak sobie rozmyślam o ludziach, tych mi bliższych i tych dalszych,
to zastanawiam się na ile Oni są prawdziwi w swoich emocjach, zachowaniach, a
na ile grają jakąś rolę. Bardzo cenię sobie szczerość i czasem wiem, że moja
szczerość wobec świata może być nieakceptowalna. Ale nie narzucam się. Nie
wszyscy są po prostu chętni, żeby usłyszeć to co myślę. Zresztą to nie jest
tak, że moim celem i świadomym działaniem jest sprawienie komuś przykrości.
Boże broń! Po prostu ja jestem jak otwarta księga, ktoś chce to o mnie wie,
przeczyta wszystko i choć nie wiem czy to dobrze, na razie nie spotkałam nikogo
kto wiedzę tą wykorzystałby przeciwko mnie. Ale bywa różnie. Jestem w stanie
zrozumieć tych skrytych, bo być może po prostu są bardziej ostrożni. Ale ja
ciekawa i niecierpliwa chcę bardziej, więcej i szybciej, a najlepiej
natychmiast....uch!
Czy drugiego człowieka możemy tak naprawdę poznać? Chyba tylko na tyle na ile
On sam chce dać się poznać. A ludzie są tacy fascynujący!!! Ja chyba pomyliłam
moją drogę "naukową", bo powinnam socjologię albo psychologię
studiować...a może właśnie nie, bo jakbym taka wyedukowana w tym temacie była
to może CZŁOWIEK przestałby mnie interesować? Bardzo ciekawi mnie czy ten Ktoś
przy mnie zachowuje się tak samo jak przy innych, czy może w domu inaczej, czy
to co mówi o sobie jest tylko taką REKLAMĄ a tak naprawdę czuje i postępuje
całkowicie odwrotnie, ile w Nim zdolności aktorskich a ile prawdy i dlaczego
jeśli nie jest, nie potrafi być sobą... Jasna sprawa, że chcemy być odbierani
zarówno jako ludzie sukcesu i jako wspaniali członkowie rodziny i jako
fantastyczni przyjaciele i w ogóle jako naj, naj, naj, ale po co? I dlaczego?
Czy wtedy jesteśmy bardziej lubiani i o to chodzi? Czy chodzi o to, żeby inni
nas chwalili czy nam zazdrościli? W kalendarzu, który dostałam od mojej
bratowej :) zamieszczono słowa Paulo Coehlo, które dają szersze spojrzenie na
popularne przysłowie "Przyjaciół nie poznajemy w biedzie, tylko po tym
jak znoszą nasz sukces."
A ja chciałabym być taką muchą (tylko taką sprytną, której nikt klapką nie
ździeli) i odwiedzić kilka ścian i podpatrzeć tych co mnie interesują.
Sprawdzić właśnie na ile są szczerzy, co ich gnębi, jak działają gdy są sami,
czym się martwią, co ich boli i inne takie emocjonalne tajemnice. Nie
chciałabym odkryć, że mnie okłamują...:( Nie obchodzi mnie co kto ma i ile
chowa. Chciałabym ich poznać bardziej.
Ale co ja bym
zrobiła z tą wiedzą? Może łatwiej potrafiłabym zrozumieć siebie, może
nauczyłabym się radzić sobie z własnymi demonami czy emocjami, może porównując siebie
z kimś innym w konkretnym temacie, byłoby mi łatwiej uporać się z nim, a może
pomoglibyśmy sobie razem... ludzie są wspaniali! Wciąż uczę się żeby nikogo nie
oceniać tylko próbować zrozumieć, a bycie tą muchą by mi w tym troszkę pomogło.
Arabello!
Pożycz mi swój pierścień!!! :)
Najgorzej to chyba będzie jak zrobią się z nas
maszyny...jak już nikomu nie będzie zależeć na rozmowach, na spotkaniach, na
wspólnym przeżywaniu i dzieleniu się chwilą, na emocjach...tylko jak te konie
będziemy gnać z miejsca na miejsce bez chwili opamiętania...bez
zatrzymania...bez zawieszenia...